~*~
3 miesiące. Dla większości to niedługi okres czasu, jednak dla osoby która straciła coś najważniejszego w życiu, to cała wieczność. Dla niego to 3 miesiące bólu, cierpienia, smutku i strachu. Strachu i niepewności. 3 miesiące niepewności i życia bez jedynej osoby, która dla niego, była całym światem. Jego własnym powietrzem. Przez 3 miesiące budził się z nadzieją, iż dziś ją ujrzy. Że stanie w jego drzwiach, a on weźmie ją w swoje ramiona i już nigdy nie wypuści. Że znów będą spędzać ze sobą każdy dzień i będą ze sobą już na zawsze. Przez 3 miesiąc dzień w dzień musiał liczyć się z rozczarowaniem. Zasypiać się i budzić z poczuciem winy. Poczuciem że nie powinien jej zostawiać. Że kiedy poczuł że coś jest nie tak, powinien wrócić. Może wtedy by ją zatrzymał. Może wtedy by ją uratował. Może wtedy by z nią wszystko wyjaśnił. Może… Może wtedy wiedziałby gdzie teraz jest. Wiedziałby co się z nią dzieje, jak się czuje.. Czy żyje. Czy jest szczęśliwa.Przez 3 miesiące zasypiał z myślą, że zrobił coś źle. Że zawiódł ją. Że miała dość natrętnych fanek. Że może ktoś powiedział jej coś co ją zabolało tak, że go opuściła. Myślał też o tym w inny sposób. Myślał o tym, że wyjechała gdzieś gdzie jest teraz szczęśliwa. Że być może swoje szczęście dzieli z kimś innym. Z kimś kogo pokochała równie mocno jak jego. Wolał myśleć o tym w ten sposób niż w bardziej pesymistyczny. Wolał myśleć, że jego świat jest teraz kogoś innego światem niż sądzić że jest nieszczęśliwa. Wolał wersję pesymistyczną dla siebie, lecz optymistyczną dla niej, niż pesymistyczną dla obojga. Mimo, że nie wiedział gdzie jest, głęboko wierzył, a raczej starał się uwierzyć, iż ona jest szczęśliwa. Mimo, że jego serce było złamane i krwawiło, potrafiło cieszyć się z jej opcjonalnego szczęścia.
~*~
#Zayn
- Zayn .. Zayn .. - usłyszałem ciche otwieranie drzwi oraz dziewczęcy szept - Zayn ! - no teraz to już nie był szept. Podniosłem głowę i zaspanymi oczami rozejrzałem się po pokoju. Nikogo nie zauważyłem więc opadłem z powrotem na moją mięciutką i kochaną poduszeczkę... której, ja się okazało, wcale tam nie było. -ZAYN !! Wstawaj leniu !!
-Co ? Co się dzieje ?
-Co się dzieje ?! Serio ?! Jest 12:30 ! Jest południe ! Może byś ruszył swój zacnie seksiarski tyłek i w końcu zrobił coś pożyteczniejszego niż leżenie, co ?!
-No i po co ? I tak nic nie ma sensu. I tak co bym nie zrobił zniknie. Rozpłynie się i nie pozostanie po tym śladu.. - zacząłem swój monolog z którego zaraz oberwałem poduszką. Moją kochaną poduszeczką. - Ała !! Oddaj mi tą poduszkę ! To moja jedyna miłość .. Ona nigdy mnie nie zostawi, a jedyną przeszkodą do naszej miłości.. JESTEŚ TY !!
- Zayn ogarnij się ! Rozumiem, że cierpisz. Każdy z nas rozumie twój ból, ale ty już zaczynasz się zachowywać jakbyś postradał wszystkie zmysły ! Każdy z nas chciałby wiedzieć co stało się z Amandą,ale nie mamy takiej możliwości ! Musimy czekać.. Być może pewnego dnia sama sie do nas odezwie. Zapomniałeś już jak opowiadała co stało się z jej znajomymi, kiedy straciła rodziców ? Zerwała wszystkie kontakty i wyjechała z kraju. - i znów zaczynamy ten sam drażliwy temat. Nienawidzę o tym rozmawiać, ale Rita uparcie będzie drążyć temat.
-No i co ?! to nie to samo ! Tam nie miała nikogo ! Nie miała oparcia w nikim ! Tu miała ciebie, miała chłopaków.. Miała mnie !! Nigdy nie zostawiłbym jej z żadnym problemem ! To że akurat musieliśmy wyjechać .. Nie mogłem nic z tym zrobić ! Rita czy ty wiesz ile ja bym dał aby cofnąć czas i nie pozwolić jej zostać w Londynie samej ?!
-Może to nie była tylko jej inicjatywa. Nie zapominaj, że David też kogoś stracił .. A nawet 2 osoby .. Nie dość, że narzeczoną to jeszcze dziecko. Wiesz jak bardzo on ją kochał. Robił dla niej wszystko. Może nie chciał żyć dłużej w miejscu które wszystko mu przypominało Adele. Ty nie wolałbyś wyjechać do innego miejsca ? miejsca które nie przypominało by ci o Amandzie ? Uciec od problemów ?
-Przed problemami nie uciekniesz. A o Amandzie przypominać będzie mi wszystko. Nie da się tak po prostu zapomnieć o kimś kto był dla ciebie wszystkim...
-Może ty nie byłeś dla niej wszystkim ? Może jej miłość nie była taka sama jak twoja ? Może jej zależało na czymś innym ? - ostatnie pytanie dodała ciszej. Zerwałem się na równe nogi.
-NAWET TAK NIE MÓW !! NIE MASZ PRAWA TAK O NIEJ MÓWIĆ !! - wrzasnąłem i rzuciłem najbliższym przedmiotem o ścianę. Jak się okazało było to zdjęcie w szklanej ramce, zdobionej kryształkami. Przedstawiało ono mnie i Amandę podczas naszej ostatniej randki. Staliśmy na dachu wieżowca przy zachodzie słońca, trzymając się za ręce oraz stykając czołami głęboko patrząc sobie w oczy. Obok tego zdjęcia stało drugie zrobione prze Louisa, przedstawiającego nasz pocałunek. To właśnie tego wieczoru podarowałem jej naszyjnik z literką Z oraz napisem z tyłu " Forever Together"
Ramka rozpadła się na tysiące malutkich kawałeczków. Podszedłem do miejsca gdzie leżało zdjęcie przykryte szklaną pokrywą. Wziąłem je do ręki, przypomniałem sobie każdą chwilę z nią spędzoną, a z bezsilności po prostu opadłem na kolana.
-Wiem jak ważna ona dla ciebie była.. jest. Dla mnie też była kimś ważnym. Miałam ją za najlepszą przyjaciółkę. Ale proszę cię.. spójrz na to z innej strony.Jeśli po protu wyjechała i zostawiła nas.. ciebie.. To nie było w porządku. Nie wiem co nią kierowało, ale mogłaby chociaż zostawić list. Jeździłeś z chłopakami po całym Londynie. Przeszukałeś wszystkie szpitale w poszukiwaniu Amandy Salvatore. Wszystkie informacje w internecie o jej osobie zniknęły. Żadnych artykułów o waszej dwójce. Nic. Nie sądzisz ze to dziwne ? Jeśli chciała uciec, David byłby zdolny do usunięcia wszystkich informacji. Wiesz, że żyje bo w jej szkole powiedziano ci że się przeniosła, ale nie powiedzieli gdzie. Nie możesz zrobić nic, prócz powrócenia do normalnego stanu ducha. Za niecałe 2 miesiące zaczynacie trasę po USA.Musisz odżyć do tego czasu.
-Dziękuje ci. Dziękuje ci Rita. Zawsze potrafisz przemówić do mnie. Może i masz racje, a to ja opierałem się i nie chciałem w to wierzyć. Spróbuje wrócić na ziemię, ale proszę.. nie poruszajmy już więcej tematu Amandy, dobrze ??
-Oczywiście.. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Dobra zbieram sie bo jedziemy do centrum handlowego.. Więc jak uda ci się wyrobić w 15 min to zdążysz pojechać z nami.
Szczerze nie chciałem zostawać sam, tak więc spiąłem się i w 20 min byłem gotowy. Nie pałałem entuzjazmem i wciąż myślałem o swojej byłej dziewczynie, lecz pewne pozory zachować trzeba było.
Pojechaliśmy do centrum handlowego, gdyż dziewczynom zachciało się zakupów. Tak więc Rita, Danielle i Eleanor zaczęły swój obchód sklepów, a ja wraz z chłopakami poszliśmy usiąść do KFC. Jak to zawsze bywało Horanek zgłodniał i musiał coś zjeść.
-Ej Zayn - z zamyśleń wyrwał mnie głos Harrego.
-Co ?
-Ostatnio dawno nie gadaliśmy a chciałbym w końcu dowiedzieć się, co zdecydowałeś.
-Ale że niby w jakiej sprawie ?
-No że niby takiej jaka ostatnio była poruszana. - dodał Niall
-Czy zdecydowałeś się na bliższe poznanie Perrie, czy jednak zrezygnowałeś z tej znajomości ? Wydawała się fajna - dokończył Hazza
-Zrezygnowałem. Nie mógłbym się w niej zakochać..
-Zayn ,ale nikt nie mówi tu o zakochiwaniu. Chodziło o zwykłą znajomość, a nigdy nie wiesz co z tego wyjdzie. - dorzucił swoje 3 grosze Louis
-Weź zastanów się jeszcze raz. Do końca życia nie będziesz sam, a znasz Edwards i wiesz jaka jest. Sam mówiłeś że ją lubisz więc nic nie szkodzi bliższemu poznaniu. - wydukał z pełną buzią Niall.
-Nie zgodziłem się na żadne ustawiane związki, a nie na przyjacielskie stosunki. A tak na marginesie to nie wiem co widzi w tobie Rita, Horan - powiedziałem a on spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i wziął kolejnego gryza kanapki. Zaśmiałem się i powróciłem do konwersacji. Jakby nie było to Perrie to fajna dziewczyna. Nic się nie stanie jeśli bym się z nią zaprzyjaźnił. I mówię tylko o przyjaźni i niczym więcej.
- No to weź telefon. Masz do niej numer. Zadzwoń, umów się, wyjdźcie gdzieś razem, pogadajcie jak kiedyś i dziękuje. Masz nową znajomość. Oderwiesz się trochę od tej rutyny i monotonii. - zabłysnął Liam
-Oh tak. Bo przecież gwiazda popu to ma takie nudne życie. Weźcie przestańcie marudzić - ni stad ni zowąd pojawiła się Eleanor a za nią Dan i Rita. Wstałem od stolika i poszedłem za radą przyjaciół. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na tapetę która przedstawiała wesołą i uśmiechniętą Amandę. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Wszystko zawsze będzie kręcić się wokół niej. Jednak mogę już wyciąć ze swojego życiorysu 3 miesiące życia. Bo wtedy nie żyłem. Wtedy po prostu istniałem. Chodziłem jak duch.
-Perrie ? Hej, masz może ochotę gdzieś wyjść ?
#Annabel/Amanda
3 miesiące. Minęły już 3 miesiące od tego okropnego wypadku. Wypadku w którym straciłam pamięć, co za tym idzie wszystkie wspomnienia. Wszystko miało wrócić, wciągu miesiąca, albo chociaż powoli zacząć powracać. Czy cokolwiek powróciło ? Oczywiście, że nie. Żyje nie znając własnej przeszłości, ale czy jest mi z tym źle ? Odpowiedź brzmi nie. Początkowo było trudno przystosować się do nowego miejsca ludzi. Okazało się jednak, że moje obawy były bez potrzebne. Szybko zaaklimatyzowałam się w nowym mieście, szkole. Poznałam nowych ludzi i znalazłam przyjaciół. Dzięki temu że nie pamiętam nic a nic, mogę być kim tylko chce. Mogę być prawdziwą sobą, mogę stworzyć nowy obraz Annabel Foster. Nie tylko dla innych ludzi, ale także dla samej siebie. Mogę żyć pełnią życia.
Częściowo oczywiście chciałabym wiedzieć co działo się ze mną, ale z drugiej strony obawiam się tego jak to wszystko na mnie wpłynie. Jak wpłynie na nowe miejsce zamieszkania, jaki będę mieć stosunek do tych wspaniałych ludzi, których poznałam.. do chłopaka do którego czuję chyba coś więcej niż przyjaźń. Osobiście to jest mi dobrze tak jak jest. Nie chcę nic zmieniać.
-Źle to robisz Bella - zwrócił mi uwagę na zajęciach plastycznych Austin. Chłopak za którym latają wszystkie dziewczyny w szkole. Oczywiście schlebia mu to, ale jednocześnie nie przejmuje się tym. Ale to dlatego, iż ma już tą swoją jedną jedyną. Zazdroszczę im związku.
-Serio ? Będziesz mnie zwracać uwagę o to jak robię proste kreski ? Ty nie potrafisz patyczaka narysować ! To jest poziom przedszkolaków ! - powiedziałam co chwile śmiejąc się.
-Cichoooo.. nie pogrążaj mnie. I tak będę cię uczył prostych kresek. No bo patrz ty to robisz tak.. dokładnie.. A powinnaś zrobić to energicznie. Raz dwa i masz pełno kresek .. Widzisz ?
-Oh oczywiście, że widzę.. Czy o takie proste kreski ci chodziło ? - zapytałam i w jednej chwili niebieską farbą namalowałam przyjacielowi 5 kresek, pędzelkiem na twarzy. Chłopak zacisnął pięści i wypowiedział poprzez zaciśnięte zęby
-Nie wiem.. Jeśli pokażesz mi lusterko to bym ci powiedział czy o to mi chodziło. Ale jeśli wyglądają jak te - namazał mi kilka różowych kresek na twarzy - to tak. Właśnie o to mi chodziło.
I tak zaczęła się nasza mała wojna. Zaczęliśmy mazać się pędzelkami zamoczonymi w różnych kolorach, a gdy to się nam znudziło wylaliśmy na siebie całe puszki farby.
-Miller ! Foster ! Czy wy postradaliście zmysły !! Do dyrektora !! W tej chwili !! - tak to już bywało. Przyzwyczaiłam się. Jeśli tylko lądowałam w jednej klasie z Austinem, zawsze kończyło się na wycieczce do dyrektora. Zresztą nie tylko nasza dwójka się przyzwyczaiła, bo dyrek również. Prawdzie mówiąc nawet już sie tym nie przejmuje. To naprawdę w porządku gość ! Lubię go.
-Matko co wam się stało !? - zapytała rozbawiona lecz i przerażona naszym wyglądem Jasmin. Była to moja przyjaciółka, ale i jednocześnie dziewczyna chłopaka z którym ładnie udekorowałam farbami klasę, Austina.
-Ee.. Uczyliśmy się kreatywności i tej no ..- zaczął blondyn
-spontaniczności - dokończyłam. Była to dopiero 3 godzina lekcyjna co oznacza , iż jeszcze 3 godz. musimy wytrzymać tak jak jesteśmy.. czyli od góry do dołu w wszystkich kolorach tęczy.
-Ale kochanie przyznaj, że ładnie mi w takim mixie kolorów - blondyn chciał przytulić Jas, lecz ta się automatycznie odsunęła.
-Tak tak kochanie, ale nie zbliżaj się do mnie. Nie zamierzam, bez urazy, wyglądać tak jak wy. - patrzyła na nas z pocieszającym uśmiechem. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie , w pasie od tyłu i ktoś szepnął mi do ucha.
- Cześć, kochanie. - uśmiechnęłam się i odwróciłam. Przede mną stał Xavier - mój chłopak. Wysoki , Mulat z czarnymi włosami oraz czekoladowo - brązowymi oczami. Oczami, które widuje co noc w swoich snach. - O mój Boże! Ana ?! Co. Znowu. Zrobiłaś ?! - jego oczy wyszły z orbit a szczęka opadła. Posłałam mu słodki uśmiech.
- Miałam zajęcia artystyczne z twoim bratem. - odpowiedziałam i przysunęłam się do niego w celu przytulenia się. Jednak on stał w miejscu wpatrując się w swojego przyrodniego brata. Blondyn szczerzył się jak głupi do sera i machał mu. Mój chłopak uderzył się dłonią w czoło i westchnął.
- No i czemu każdy się dziwi ,że mam takie płaskie czoło?! Ciągłe robienie face palmów przez wasze towarzystwo! - wszyscy w czwórkę wybuchnęliśmy śmiechem.
-To co robimy dziś wieczorem ?? Może jakaś impreza ? -zaproponował Austin
-Oczywiście i jak zawsze mi się dostanie odwożenie pijaków do domu.. Ubóstwiam to - powiedział z sarkazmem Mulat.
**********
Wreszcie udało mi się napisać ! W sumie to inaczej miał wyglądać ten rozdział, ale cóż. Mam nadzieje że wam się spodoba i liczę na opinie ;)
- Zayn .. Zayn .. - usłyszałem ciche otwieranie drzwi oraz dziewczęcy szept - Zayn ! - no teraz to już nie był szept. Podniosłem głowę i zaspanymi oczami rozejrzałem się po pokoju. Nikogo nie zauważyłem więc opadłem z powrotem na moją mięciutką i kochaną poduszeczkę... której, ja się okazało, wcale tam nie było. -ZAYN !! Wstawaj leniu !!
-Co ? Co się dzieje ?
-Co się dzieje ?! Serio ?! Jest 12:30 ! Jest południe ! Może byś ruszył swój zacnie seksiarski tyłek i w końcu zrobił coś pożyteczniejszego niż leżenie, co ?!
-No i po co ? I tak nic nie ma sensu. I tak co bym nie zrobił zniknie. Rozpłynie się i nie pozostanie po tym śladu.. - zacząłem swój monolog z którego zaraz oberwałem poduszką. Moją kochaną poduszeczką. - Ała !! Oddaj mi tą poduszkę ! To moja jedyna miłość .. Ona nigdy mnie nie zostawi, a jedyną przeszkodą do naszej miłości.. JESTEŚ TY !!
- Zayn ogarnij się ! Rozumiem, że cierpisz. Każdy z nas rozumie twój ból, ale ty już zaczynasz się zachowywać jakbyś postradał wszystkie zmysły ! Każdy z nas chciałby wiedzieć co stało się z Amandą,ale nie mamy takiej możliwości ! Musimy czekać.. Być może pewnego dnia sama sie do nas odezwie. Zapomniałeś już jak opowiadała co stało się z jej znajomymi, kiedy straciła rodziców ? Zerwała wszystkie kontakty i wyjechała z kraju. - i znów zaczynamy ten sam drażliwy temat. Nienawidzę o tym rozmawiać, ale Rita uparcie będzie drążyć temat.
-No i co ?! to nie to samo ! Tam nie miała nikogo ! Nie miała oparcia w nikim ! Tu miała ciebie, miała chłopaków.. Miała mnie !! Nigdy nie zostawiłbym jej z żadnym problemem ! To że akurat musieliśmy wyjechać .. Nie mogłem nic z tym zrobić ! Rita czy ty wiesz ile ja bym dał aby cofnąć czas i nie pozwolić jej zostać w Londynie samej ?!
-Może to nie była tylko jej inicjatywa. Nie zapominaj, że David też kogoś stracił .. A nawet 2 osoby .. Nie dość, że narzeczoną to jeszcze dziecko. Wiesz jak bardzo on ją kochał. Robił dla niej wszystko. Może nie chciał żyć dłużej w miejscu które wszystko mu przypominało Adele. Ty nie wolałbyś wyjechać do innego miejsca ? miejsca które nie przypominało by ci o Amandzie ? Uciec od problemów ?
-Przed problemami nie uciekniesz. A o Amandzie przypominać będzie mi wszystko. Nie da się tak po prostu zapomnieć o kimś kto był dla ciebie wszystkim...
-Może ty nie byłeś dla niej wszystkim ? Może jej miłość nie była taka sama jak twoja ? Może jej zależało na czymś innym ? - ostatnie pytanie dodała ciszej. Zerwałem się na równe nogi.
-NAWET TAK NIE MÓW !! NIE MASZ PRAWA TAK O NIEJ MÓWIĆ !! - wrzasnąłem i rzuciłem najbliższym przedmiotem o ścianę. Jak się okazało było to zdjęcie w szklanej ramce, zdobionej kryształkami. Przedstawiało ono mnie i Amandę podczas naszej ostatniej randki. Staliśmy na dachu wieżowca przy zachodzie słońca, trzymając się za ręce oraz stykając czołami głęboko patrząc sobie w oczy. Obok tego zdjęcia stało drugie zrobione prze Louisa, przedstawiającego nasz pocałunek. To właśnie tego wieczoru podarowałem jej naszyjnik z literką Z oraz napisem z tyłu " Forever Together"
Ramka rozpadła się na tysiące malutkich kawałeczków. Podszedłem do miejsca gdzie leżało zdjęcie przykryte szklaną pokrywą. Wziąłem je do ręki, przypomniałem sobie każdą chwilę z nią spędzoną, a z bezsilności po prostu opadłem na kolana.
-Wiem jak ważna ona dla ciebie była.. jest. Dla mnie też była kimś ważnym. Miałam ją za najlepszą przyjaciółkę. Ale proszę cię.. spójrz na to z innej strony.Jeśli po protu wyjechała i zostawiła nas.. ciebie.. To nie było w porządku. Nie wiem co nią kierowało, ale mogłaby chociaż zostawić list. Jeździłeś z chłopakami po całym Londynie. Przeszukałeś wszystkie szpitale w poszukiwaniu Amandy Salvatore. Wszystkie informacje w internecie o jej osobie zniknęły. Żadnych artykułów o waszej dwójce. Nic. Nie sądzisz ze to dziwne ? Jeśli chciała uciec, David byłby zdolny do usunięcia wszystkich informacji. Wiesz, że żyje bo w jej szkole powiedziano ci że się przeniosła, ale nie powiedzieli gdzie. Nie możesz zrobić nic, prócz powrócenia do normalnego stanu ducha. Za niecałe 2 miesiące zaczynacie trasę po USA.Musisz odżyć do tego czasu.
-Dziękuje ci. Dziękuje ci Rita. Zawsze potrafisz przemówić do mnie. Może i masz racje, a to ja opierałem się i nie chciałem w to wierzyć. Spróbuje wrócić na ziemię, ale proszę.. nie poruszajmy już więcej tematu Amandy, dobrze ??
-Oczywiście.. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Dobra zbieram sie bo jedziemy do centrum handlowego.. Więc jak uda ci się wyrobić w 15 min to zdążysz pojechać z nami.
Szczerze nie chciałem zostawać sam, tak więc spiąłem się i w 20 min byłem gotowy. Nie pałałem entuzjazmem i wciąż myślałem o swojej byłej dziewczynie, lecz pewne pozory zachować trzeba było.
Pojechaliśmy do centrum handlowego, gdyż dziewczynom zachciało się zakupów. Tak więc Rita, Danielle i Eleanor zaczęły swój obchód sklepów, a ja wraz z chłopakami poszliśmy usiąść do KFC. Jak to zawsze bywało Horanek zgłodniał i musiał coś zjeść.
-Ej Zayn - z zamyśleń wyrwał mnie głos Harrego.
-Co ?
-Ostatnio dawno nie gadaliśmy a chciałbym w końcu dowiedzieć się, co zdecydowałeś.
-Ale że niby w jakiej sprawie ?
-No że niby takiej jaka ostatnio była poruszana. - dodał Niall
-Czy zdecydowałeś się na bliższe poznanie Perrie, czy jednak zrezygnowałeś z tej znajomości ? Wydawała się fajna - dokończył Hazza
-Zrezygnowałem. Nie mógłbym się w niej zakochać..
-Zayn ,ale nikt nie mówi tu o zakochiwaniu. Chodziło o zwykłą znajomość, a nigdy nie wiesz co z tego wyjdzie. - dorzucił swoje 3 grosze Louis
-Weź zastanów się jeszcze raz. Do końca życia nie będziesz sam, a znasz Edwards i wiesz jaka jest. Sam mówiłeś że ją lubisz więc nic nie szkodzi bliższemu poznaniu. - wydukał z pełną buzią Niall.
-Nie zgodziłem się na żadne ustawiane związki, a nie na przyjacielskie stosunki. A tak na marginesie to nie wiem co widzi w tobie Rita, Horan - powiedziałem a on spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i wziął kolejnego gryza kanapki. Zaśmiałem się i powróciłem do konwersacji. Jakby nie było to Perrie to fajna dziewczyna. Nic się nie stanie jeśli bym się z nią zaprzyjaźnił. I mówię tylko o przyjaźni i niczym więcej.
- No to weź telefon. Masz do niej numer. Zadzwoń, umów się, wyjdźcie gdzieś razem, pogadajcie jak kiedyś i dziękuje. Masz nową znajomość. Oderwiesz się trochę od tej rutyny i monotonii. - zabłysnął Liam
-Oh tak. Bo przecież gwiazda popu to ma takie nudne życie. Weźcie przestańcie marudzić - ni stad ni zowąd pojawiła się Eleanor a za nią Dan i Rita. Wstałem od stolika i poszedłem za radą przyjaciół. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na tapetę która przedstawiała wesołą i uśmiechniętą Amandę. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Wszystko zawsze będzie kręcić się wokół niej. Jednak mogę już wyciąć ze swojego życiorysu 3 miesiące życia. Bo wtedy nie żyłem. Wtedy po prostu istniałem. Chodziłem jak duch.
-Perrie ? Hej, masz może ochotę gdzieś wyjść ?
#Annabel/Amanda
3 miesiące. Minęły już 3 miesiące od tego okropnego wypadku. Wypadku w którym straciłam pamięć, co za tym idzie wszystkie wspomnienia. Wszystko miało wrócić, wciągu miesiąca, albo chociaż powoli zacząć powracać. Czy cokolwiek powróciło ? Oczywiście, że nie. Żyje nie znając własnej przeszłości, ale czy jest mi z tym źle ? Odpowiedź brzmi nie. Początkowo było trudno przystosować się do nowego miejsca ludzi. Okazało się jednak, że moje obawy były bez potrzebne. Szybko zaaklimatyzowałam się w nowym mieście, szkole. Poznałam nowych ludzi i znalazłam przyjaciół. Dzięki temu że nie pamiętam nic a nic, mogę być kim tylko chce. Mogę być prawdziwą sobą, mogę stworzyć nowy obraz Annabel Foster. Nie tylko dla innych ludzi, ale także dla samej siebie. Mogę żyć pełnią życia.
Częściowo oczywiście chciałabym wiedzieć co działo się ze mną, ale z drugiej strony obawiam się tego jak to wszystko na mnie wpłynie. Jak wpłynie na nowe miejsce zamieszkania, jaki będę mieć stosunek do tych wspaniałych ludzi, których poznałam.. do chłopaka do którego czuję chyba coś więcej niż przyjaźń. Osobiście to jest mi dobrze tak jak jest. Nie chcę nic zmieniać.
-Źle to robisz Bella - zwrócił mi uwagę na zajęciach plastycznych Austin. Chłopak za którym latają wszystkie dziewczyny w szkole. Oczywiście schlebia mu to, ale jednocześnie nie przejmuje się tym. Ale to dlatego, iż ma już tą swoją jedną jedyną. Zazdroszczę im związku.
-Serio ? Będziesz mnie zwracać uwagę o to jak robię proste kreski ? Ty nie potrafisz patyczaka narysować ! To jest poziom przedszkolaków ! - powiedziałam co chwile śmiejąc się.
-Cichoooo.. nie pogrążaj mnie. I tak będę cię uczył prostych kresek. No bo patrz ty to robisz tak.. dokładnie.. A powinnaś zrobić to energicznie. Raz dwa i masz pełno kresek .. Widzisz ?
-Oh oczywiście, że widzę.. Czy o takie proste kreski ci chodziło ? - zapytałam i w jednej chwili niebieską farbą namalowałam przyjacielowi 5 kresek, pędzelkiem na twarzy. Chłopak zacisnął pięści i wypowiedział poprzez zaciśnięte zęby
-Nie wiem.. Jeśli pokażesz mi lusterko to bym ci powiedział czy o to mi chodziło. Ale jeśli wyglądają jak te - namazał mi kilka różowych kresek na twarzy - to tak. Właśnie o to mi chodziło.
I tak zaczęła się nasza mała wojna. Zaczęliśmy mazać się pędzelkami zamoczonymi w różnych kolorach, a gdy to się nam znudziło wylaliśmy na siebie całe puszki farby.
-Miller ! Foster ! Czy wy postradaliście zmysły !! Do dyrektora !! W tej chwili !! - tak to już bywało. Przyzwyczaiłam się. Jeśli tylko lądowałam w jednej klasie z Austinem, zawsze kończyło się na wycieczce do dyrektora. Zresztą nie tylko nasza dwójka się przyzwyczaiła, bo dyrek również. Prawdzie mówiąc nawet już sie tym nie przejmuje. To naprawdę w porządku gość ! Lubię go.
-Matko co wam się stało !? - zapytała rozbawiona lecz i przerażona naszym wyglądem Jasmin. Była to moja przyjaciółka, ale i jednocześnie dziewczyna chłopaka z którym ładnie udekorowałam farbami klasę, Austina.
-Ee.. Uczyliśmy się kreatywności i tej no ..- zaczął blondyn
-spontaniczności - dokończyłam. Była to dopiero 3 godzina lekcyjna co oznacza , iż jeszcze 3 godz. musimy wytrzymać tak jak jesteśmy.. czyli od góry do dołu w wszystkich kolorach tęczy.
-Ale kochanie przyznaj, że ładnie mi w takim mixie kolorów - blondyn chciał przytulić Jas, lecz ta się automatycznie odsunęła.
-Tak tak kochanie, ale nie zbliżaj się do mnie. Nie zamierzam, bez urazy, wyglądać tak jak wy. - patrzyła na nas z pocieszającym uśmiechem. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie , w pasie od tyłu i ktoś szepnął mi do ucha.
- Cześć, kochanie. - uśmiechnęłam się i odwróciłam. Przede mną stał Xavier - mój chłopak. Wysoki , Mulat z czarnymi włosami oraz czekoladowo - brązowymi oczami. Oczami, które widuje co noc w swoich snach. - O mój Boże! Ana ?! Co. Znowu. Zrobiłaś ?! - jego oczy wyszły z orbit a szczęka opadła. Posłałam mu słodki uśmiech.
- Miałam zajęcia artystyczne z twoim bratem. - odpowiedziałam i przysunęłam się do niego w celu przytulenia się. Jednak on stał w miejscu wpatrując się w swojego przyrodniego brata. Blondyn szczerzył się jak głupi do sera i machał mu. Mój chłopak uderzył się dłonią w czoło i westchnął.
- No i czemu każdy się dziwi ,że mam takie płaskie czoło?! Ciągłe robienie face palmów przez wasze towarzystwo! - wszyscy w czwórkę wybuchnęliśmy śmiechem.
-To co robimy dziś wieczorem ?? Może jakaś impreza ? -zaproponował Austin
-Oczywiście i jak zawsze mi się dostanie odwożenie pijaków do domu.. Ubóstwiam to - powiedział z sarkazmem Mulat.
**********
Wreszcie udało mi się napisać ! W sumie to inaczej miał wyglądać ten rozdział, ale cóż. Mam nadzieje że wam się spodoba i liczę na opinie ;)